W zeszłym roku był wielki buum na smashowanie. Scrapbooking to przede wszystkim ozdabianie zdjęć, albumów itp. I choć scrapów mam na swoim koncie zaledwie kilka to ogólnie spodobał mi się ten pomysł. Zastanawiałam się dość długo czy kupić gotowego czy zrobić samodzielnie, ale wybrałam tą pierwszą opcję. I jak już kupiłam i pozachwycałam się pięknymi stronami to żal mi było ich użyć, powypełniać, bo takie śliczne .I tak leżał sobie i pachniał... Aż przyszedł ten moment, kiedy to w listopadzie kręgosłup odmówił posłuszeństwa, dosć długo nie mogłam siedzieć przy biurku, robić swoich ulubionych kartek, ale oczywiście znalazłam alternatywę na brak karteczek - odkryłam jak fajnie się smashuje w łóżku na leżąco albo na stojąco przy stole.
Zeszyt już prawie w całości wypełniony, ale dopiero dziś zdecydowałam się Wam go pokazać - jest w nim takie moje "mydło i powidło" czyli to co najbardziej lubię - skrawki ulubionych papierów, z którymi trudno się rozstać, taśmy washi, wycinki z gazet czy resztki z biurka. A zdjęcia i tematyka to przede wszystkim moja codzienność- ogródek, dom, my, nasz kot i nasze podróże te małe i te troche większe.
To się rozpisalam, czas najwyższy na zdjęcia, zapraszam do oglądania:
Na początek okładka:
I jak już mamy wiosnę to może od niej zacznę( ten wpis jeszcze z zeszłego roku)
I strony niedawno zrobione:
Wpisy bardzo proste, ale to właśnie w smashowaniu uważam za najlepsze, takie zapiski codzienności naprawdę nie wymagają oprawy na bogato.
Pozdrawiam, i do zobaczenia za niedługo, bo ze smashowaniem to się dopiero rozkręcam!